• Traktujemy naszych Klientów tak jak sami chcielibyśmy być traktowani
  • Zarządzamy i administrujemy nieruchomościami
  • Zarządzamy najmem lokali

Zagrożenia pożarowe budynków wielorodzinnych

30 września 2016, 0:24

Zgodnie z przepisami Prawa budowlanego za budynek wielorodzinny uznaje się taki, który jest funkcjonalnie przeznaczony dla ponad dwóch rodzin. Budynek dwurodzinny to zatem jeszcze budynek jednorodzinny – jak śmiesznie by to nie zabrzmiało.

Zastawianie dróg pożarowych

Drogi pożarowe, zapewniające przejezdność dla pojazdów straży pożarnych (samochodów gaśniczych, drabin i podnośników mechanicznych), nie są wymagane we wszystkich rodzajów budynków. To problem budzący żywotne zainteresowanie mieszkańców, jednak nie w kontekście zapewnienia ochrony przeciwpożarowej, lecz raczej ich własnej wygody - i ewentualnie dojazdu do budynku samochodu pogotowia ratunkowego.

Niestety więc czasami dochodzi do nieporozumień, gdy mieszkańcy domagają się od komendanta powiatowego (miejskiego) Państwowej Straży Pożarnej, by wymusił na właścicielu budynku doprowadzenie takiej drogi dojazdowej, choć akurat w danym przypadku nie jest ona wymagana (dotyczy to niskich obiektów mieszkalnych - takich o wysokości do czterech kondygnacji nadziemnych).

Trzeba też wiedzieć, że faktyczna wysokość budynków, istotna przy innych ich rodzajach, w wielorodzinnym budownictwie mieszkalnym nie ma znaczenia. Oczywiście, dobrze by było, gdyby takie drogi doprowadzono do wszystkich budynków, jednak jeśli prawo tak nie stanowi, nie można właściciela do tego zmusić, można go tylko namawiać.

Gdy taka droga jest wymagana i istnieje, skorzystanie z niej przez jednostki interwencyjne straży pożarnej bywa utrudnione przez samych mieszkańców, ponieważ służy im ona zwykle jako miejsce do parkowania samochodów. Dochodzi tu do podwójnej nieprawidłowości.

Z jednej strony właściciel obiektu powinien odpowiednio oznakować drogę tablicą i znakiem "Droga pożarowa. Nie zastawiać". Jeśli tego nie robi, naraża się na sankcje karne w postaci mandatu od strażaka kontrolującego. 

Tłumaczenie, że nie ma wpływu na mieszkańców, nie będzie przyjmowane. Może go mieć poprzez zainstalowanie, wraz z ww. oznakowaniem, znaku z Prawa ruchu drogowego "Zakaz zatrzymywania się", co jest obecnie w pełni dopuszczalne. Znak taki otwiera możliwość działania służbom porządkowym, takim jak policja czy straż miejska (gminna).

 

Utrudnieniami w akcji gaśniczej mogą też być drzewa i krzewy, którymi mieszkańcy ozdobili teren miedzy drogą pożarową a ścianą budynku. Przepisy stanowią, że wszelkie obiekty takiego zagospodarowania nie mogą być wyższe niż 3 m. W praktyce nie każde drzewo przeszkadza, nawet straży, bo jego usytuowanie jest takie, że nie ma znaczenia dla akcji.

Należy jednak wziąć pod uwagę, że dostęp do budynku drogą pożarową to nie tylko niezakłócony przejazd nią czy możliwość rozstawienia drabiny mechanicznej lub podnośnika i swobodnego nimi operowania. Może się zdarzyć, że koniecznym jest ustawienie skokochronu. Będzie to niemożliwe na nawet najniższych płotkach czy ostrych gałęziach, za to na trawniku - jak najbardziej tak.

Kraty w oknach mieszkań oraz na drogach ewakuacyjnych w budynku

Elementy te zawsze mogą być istotnym utrudnieniem w ewakuacji. Zdarzały się przypadki śmierci ludzi w pożarach z powodu zakratowania okien pomieszczeń czy dróg ewakuacyjnych. Dlatego nie ma strażaka, który zalecałby ich stosowanie. Jednak wbrew temu, co się powszechnie sądzi, ich montowanie nie jest zabronione, jeśli jednocześnie będą spełnione określone warunki bezpieczeństwa.

W przypadku okratowania okien lub balkonów mieszkań co najmniej jedna krata na mieszkanie powinna się łatwo - a nawet natychmiastowo - otwierać od wewnątrz pomieszczenia. Poza tym ma być wykonana tak, żeby uniemożliwić wspinanie się po niej.

Na korytarzach i klatkach schodowych kraty muszą mieć możliwość natychmiastowego otwarcia od wewnątrz. Jednocześnie nie mogą zawężać ani zastawiać dróg ewakuacyjnych, co w praktyce oznacza, że powinny być tak wykonane, by po otwarciu nie powodowały zablokowania lub przysłonięcia jakichś drzwi, części korytarza czy biegu klatki schodowej.

Zarówno natychmiastowe otwarcie, jak i niezawężanie dróg ewakuacyjnych nastręczają wielu problemów. Samo zaś zastosowanie krat kusi mieszkańców, by zagospodarować teren korytarza za nimi, co stwarza dodatkowe zagrożenia. Pojawiają się szafki, wieszaki na ubrania, chodniki, co w sytuacji pożaru jest bardzo niebezpieczne.

W stanie idealnym w budownictwie wielorodzinnym na drogach ewakuacyjnych nie powinno być prawie żadnych materiałów palnych (poza wycieraczkami). Nie chodzi tu o samo tylko ich zawężenie, co dla kilku mieszkańców "za kratą" nie ma praktycznie żadnego znaczenia.

Istotą niebezpieczeństwa jest nawet niewielki pożar w korytarzu, prowadzący do bardzo szybkiego zadymienia zarówno jego samego, jak i biegu klatki schodowej, co już stanowi poważne zagrożenie dla zdrowia i życia pozostałych mieszkańców. Zdarzały się pożary kilku szmat w piwnicy budynku, które powodowały zatrucia kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu osób.

Zamienianie strychów i korytarzy piwnicy w rupieciarnie

Jednym z najstarszych porządkowych przepisów przeciwpożarowych jest zakaz stosowania materiałów palnych na nieużytkowych poddaszach i strychach budynków. Ma to duże znaczenie ze względu na rozprzestrzenianie się pożaru na sąsiednie budynki oraz na czas jego trwania, a co za tym idzie - na niszczące skutki samego ognia i akcji gaśniczej.

Pożar poddasza to bardzo poważny problem. Rozwija się bardzo szybko, widać go dopiero w fazie rozwiniętej, występuje bardzo trudny do niego dostęp, ma dużą intensywność. Z tych powodów jest najtrudniejszy do ugaszenia. No i grozi przerzutami ognia dalej.

Jeśli nie ma na poddaszu materiałów palnych, rozmiary ewentualnego pożaru będą niewielkie lub nawet żadne. Bo nie ma pożarów tam, gdzie nie ma co się palić. A z praktycznego punktu widzenia rupiecie gromadzone na strychach nie mają już żadnej wartości użytkowej. Tym zasadniejsze jest przestrzeganie tego przepisu.

Zastawianie materiałami palnymi dróg w piwnicach niesie ze sobą wysokie niebezpieczeństwo, ponieważ pożary tam zlokalizowane wiążą się zawsze z bardzo ograniczoną widzialnością.

 

Nie dość, że strażak musi wejść w labirynt pomieszczeń, to na dokładkę będzie napotykał się na przeszkody, z których część może się palić. To jedno. Drugie zaś to zagrożenie analogiczne do pożarów opisanych przy okazji składowania materiałów palnych na drogach ewakuacyjnych - każdy pożar w piwnicy może łączyć się z zadymieniem klatek schodowych.

Dla wielu osób może to być przeszkoda nie do pokonania, a nawet śmiertelna. Natomiast gdy składowanie materiałów jest ograniczone wyłącznie do komórek, właściciele dbają, by dostęp do nich ograniczyć, a w skąpej przestrzeni nie trzymać przedmiotów bezużytecznych. Powstanie pożaru w takim miejscu może łączyć się z odpowiedzialnością, więc przy czystych drogach w piwnicach pożarów będzie mniej.

Przewody wentylacyjne, spalinowe i dymowe

Przedmiotem wielu sporów, w które próbuje się wciągać Państwową Straż Pożarną, jest właściwe użytkowanie przewodów spalinowych i dymowych.

Zdarzają się jeszcze budynki ogrzewane z kotłowni węglowej lub nawet z indywidualnych pieców węglowych, zlokalizowanych w piwnicach. Tak jest głównie w obiektach starych i bardzo starych, co oznacza, że równie stare, a więc zużyte, są tam przewody dymowe. Ich użytkowanie grozi zatruciami bądź pożarami.

Zaznaczyć jednak należy, że to nie straż pożarna bada i ocenia zużycie przewodów dymowych, lecz osoby trudniące się rzemiosłem kominiarskim. Straż pożarna wymaga tylko przedstawienia dokumentu potwierdzającego sprawność techniczną przewodu. Decyzje w zakresie konieczności przebudowania bądź naprawy przewodu dymowego wydaje natomiast właściwy ze względu na miejsce organ nadzoru budowlanego.

 

Z zakresu użytkowania niesprawnych przewodów dymowych można przytoczyć kilka regularnych obserwacji ludzkich zachowań. Przede wszystkim właściciel nieprawnego przewodu utrzymuje z dużym przekonaniem, że jest on w pełni sprawny, zwłaszcza jeśli dokonał kilku drobnych napraw, poprawiających wizualny stan urządzenia.

Po drugie, nawet jeśli przewód jest sprawny, mieszkańcy, którzy zorientowali się, że przebiega on przez ściany ich mieszkań, za każde złe samopoczucie obwiniają fakt jego użytkowania. W tej kwestii, zwłaszcza wśród osób starszych, bywają nawet przypadki obsesji, z wielokrotnym wzywaniem straży pożarnej i pogotowia ratunkowego.

Żeby takich sytuacji uniknąć, remontu przewodu należałoby dokonać w taki sposób, by nic nie poprawiać, tylko do istniejącego otworu włożyć nowy, szczelny przewód wykonany z odpowiedniego materiału, o ściankach gładkich i jednolitych, połączony z piecem w sposób znamionujący profesjonalizm.

To połączenie nie może chować się w ścianie, lecz musi być widoczne na zewnątrz, by każdy laik mógł stwierdzić, ze wykonano je prawidłowo. Prawdą bowiem jest, że stare przewody ceglane, nawet jeśli badanie ich kamerami nie wykazuje jakichś ubytków, nie gwarantują stuprocentowej szczelności, bo coś takiego mogłoby udowodnić tylko badanie ciśnieniowe. Nie usuwają więc niepewności co do bezpieczeństwa ich użytkowania.

Istotnym czynnikiem napraw jest również odpowiednie wyprowadzenie przewodu nie tylko ponad dach, lecz także ponad otaczające go wyloty przewodów wentylacyjnych, oraz wyposażenie go w odpowiednie urządzenie poprawiające ciąg lub kierunkujące wydmuch. Należy to wykonać w taki sposób, by wiatr nie miał możliwości wdmuchiwania dymu do przewodów wentylacyjnych.

To rzadko bywa niebezpieczne, ale daje współmieszkańcom budynku niewzruszoną pewność, ze ich życie jest w niebezpieczeństwie. Późniejsze kilkukrotne ekspertyzy i przeglądy techniczne, prowadzone w wyniku ustawicznych skarg, udowadniające "pełną sprawność techniczną", są znacznie droższe od kawałka rury kamionkowej bądź kwasoodpornej, zakończonej "strażakiem", "kogutem" albo nasadą obrotową w postaci kuli lub "tulipana" - nie mówiąc już o psychicznych aspektach pokojowego współżycia z mieszkańcami budynku.

Od nieszczelnych przewodów dymowych, których wykrycie jest gwarantowane przez najczulszy na dym organ - ludzki nos, znacznie groźniejsze w skutkach może okazać się użytkowanie nieszczelnych przewodów spalinowych od urządzeń opalanych paliwami gazowymi. Spalinowych, gdyż odprowadzających spaliny, czyli produkty spalania gazu lub paliwa ciekłego.

W odróżnieniu od spalania ciał stałych, węgla i drewna, gdzie zawsze są jakieś cząstki stałe (dym), wyczuwalne zmysłem powonienia, przy pełnym i prawidłowym procesie spalania gazu jego produktami będą tylko dwutlenek węgla i woda. A ich po prostu nie czuć. Nie czuć również silnej trucizny, która jest najczęstszą przyczyną śmiertelnych zatruć - tlenku węgla.

Rocznie bez żadnych pożarów, z powodu samego tylko zatrucia tlenkiem węgla, umiera kilkaset osób, a kilka tysięcy jest hospitalizowanych. Istnieje kilka przyczyn tego stanu rzeczy.

Najważniejszą jest brak napływu powietrza do pieca, piecyka bądź gazowego podgrzewacza wody. Uszczelnione okna gwarantują, że żadne powietrze nie napływa. W dodatku zasłonięto dodatkowe przewody wentylacyjne (nazywane kratkami), bo nadmuchuje nimi zimne powietrze.

W takiej sytuacji nawet niewielki płomień piecyka zużywa szybko tlen, zwłaszcza w jego bezpośrednim otoczeniu. Mało tego - brak napływu powietrza oznacza brak wypływu spalin, bo ciąg nie ma jak się wytworzyć.

A ponieważ spaliny gazu ziemnego są bezwonne, osoba biorąca kąpiel nie wie, że oddycha tym, co jej piecyk właśnie wypuścił. Łazienka jest pomieszczeniem zamkniętym i niewielkim, dodatkowo uszczelnionym zatkaniem "kratki" wentylacyjnej, więc w jej mocno ograniczonej przestrzeni bardzo szybko następuje zużycie tlenu i zastąpienie go tlenkiem węgla. Ktoś traci przytomność i już się nie budzi. Tak wygląda typowe śmiertelne zaczadzenie. Bywa też, że przy wymianie gazowej z resztą mieszkania zatruciu ulegają wszyscy domownicy.

Wprawdzie rzadko, ale zdarza się i tak, że w miejscu spalania gazu istnieje jakiś nawiew, ale przewód spalinowy jest nieszczelny, a jednocześnie nieszczelne są też sąsiadujące z nim przewody wentylacyjne. W takiej sytuacji zatruć mogą się także sąsiedzi, gdyż spaliny spenetrują wszelkie szczeliny w instalacji wentylacyjnej.

Ponadto z powodu nadmiernego uszczelniania mieszkania oraz wad przewodów wentylacyjnych i spalinowych dochodzi nie tyle nawet do zatrucia, ile do ustawicznego podtruwania mieszkańców, co jest bardzo szkodliwe w dłuższym okresie czasu.

Z powyższych powodów należy przestrzegać czasokresów czyszczenia i badania przewodów spalinowych, dymowych i wentylacyjnych, a także ich naprawiania w sposób podany wyżej dla przewodów dymowych. Sami mieszkańcy budynków wielorodzinnych nie mogą tego robić, ale powinni - dla dobra własnego i wspólnego - wpuszczać fachowców do swoich mieszkań, by ci mogli właściwie ocenić sytuację i rozwiązać problemy.

Żeby uniknąć niektórych zagrożeń, wystarczy odrobinę uwagi, czasu i pieniędzy poświęcić kwestiom bezpieczeństwa. Przede wszystkim: nie zasłaniać przewodów wentylacyjnych, uchylać nieco jedno z okien i zakupić czujnik tlenku węgla.

Można do tego dokupić czujkę przeciwpożarową lub - zamiast nich - urządzenie uniwersalne, które wykrywa tlenek węgla, dym i podwyższoną temperaturę. W wielu krajach stosowanie tych niedrogich przyrządów spowodowało obniżenie liczby ofiar zatruć i pożarów o 60-80%, więc na pewno warto.

 

źródło: www.administrator24.pl